Miasteczko Twin Peaks (Twin Peaks)
- Adex-fan Brooke
- Posty: 18119
- Rejestracja: 2005-08-24, 15:51
- Lokalizacja: woj.dolnośląskie
- x 76
- Wiek: 41
Nowe Twin Peaks jak dla mnie jest zbyt przekombinowane, ryjące psychikę, chore, porąbane, przereklamowane...ale oglądam i jedyny plus, że jest to coś chyba niespotykanego w historii serialów. A jak wam się podoba? Widzicie w nim jakiś sens? Najgorsze, że prawie brak klimatu oryginału.
Polecam:DYNASTIA,Sunset Beach,B&B,Melrose Place,Desperate Housewives,Świat wg Bundych,Allo Allo,Pokolenia,Moonlighting,Baywatch,Alf,Nanny,Co ludzie powiedzą,Ally Mcbeal,QAF,Prison Break,Dexter,Dr Quinn,Y&R,Devious Maids, Sex and the city
Oglądam wytrwale III sezon i mnie osobiście bardzo się on podoba. Klimat z pierwszego i drugiego sezonu raczej już nie wróci, mogą pojawiać się tylko jakieś jego przebłyski. Trzeba się do tego przyzwyczaić i zacząć traktować ten nowy sezon jakby osobno. Lynch dokonał czegoś niesłychanego. Mógł iść na łatwiznę i po prostu kontynuować tę historię w starym stylu, a zrobił coś zupełnie nowego, coś, czego nikt się nie spodziewał i przełamał kolejne granice, jeśli chodzi o produkcje wyświetlane w telewizji. Osobiście jestem fanem też innych dzieł Lyncha i doceniam nowy sezon za wiele odniesień do wcześniejszych filmów reżysera, a także do wielu znanych dzieł innych reżyserów. Widać ogólnie to, co reżyser zapowiadał przed premierą nowych odcinków - to właściwie jest jeden długi, 18-godzinny film, który na potrzeby telewizji musieli podzielić na odcinki. Stąd można odnieść wrażenie pewnego bałaganu, że rzeczy pokazywane np. w 5. odcinku w ogóle nie łączą się z tym, co widzimy w odcinku nr 6. Jednak później okazuje się, że wszystko ma dla fabuły znaczenie i wątek naszkicowany w 1. czy 2. odcinku (ten z asystentką Bena - Beverly) powraca w odcinku 7. Bardzo jestem ciekaw tego, w jakim to wszystko zmierza kierunku. Analizuję po każdym obejrzanym odcinku wszystkie nowe pytania (ale też odpowiedzi), jakie się pojawiają, wszystkie smaczki i ekscytuję się tym, że bardzo trudno jest mi przewidzieć ciąg dalszy.
Muszę bardzo pochwalić aktorstwo Kyle'a MacLachlana. W pierwszych dwóch sezonach był bezbłędny, ale dopiero teraz może się naprawdę wykazać, grając dwie, a nawet trzy różne role! I w każdym z tych wcieleń wypada rewelacyjnie. Wątek dobrego Coopera uwięzionego w ciele Dougiego jest wprawdzie momentami trochę męczący (niektóre sceny z nim są zbyt długie), ale ma swój urok. Barw dodaje tu niewątpliwie Naomi Watts, która gra "twardą sztukę", czyli żonę Dougiego - Janey-E Jones.
Bardzo zainteresowały mnie też wątki młodego pokolenia, które reprezentują m.in. córka Shelly - Becky i jej mąż - Steven oraz Richard Horne (podejrzewam, że to może być syn Audrey, która niestety jeszcze się nie pojawiła). Scena z potrąceniem dziecka przez Richarda mocna.
Dobrze widzieć stare twarze i znane miejsca z pierwszych dwóch sezonów, choć oczywiście szkoda, że niewiele czasu antenowego one zajmują. Niektórych kompletnie nie poznałem (Sarah Palmer, Mike - kumpel Bobby'ego). Jerry Horne bardzo się zmienił. Shelly wciąż wygląda pięknie, Norma również nieźle się trzyma. Andy i Lucy - sceny z nimi w tym sezonie na razie niewiele wnosiły (poza sceną z Andy'm w lesie z genialną muzyką z pierwszych dwóch sezonów). Mam nadzieję, że to się zmieni. Bardzo żałuję, że w nowym sezonie nie pojawia się szeryf Harry Truman, który był jedną z moich ulubionych postaci w I i II sezonie. Zastępuje go jego brat - Frank (nowa postać), który póki co nawet przypadł mi do gustu. W ogóle w tym biurze szeryfa jest teraz sporo nowych policjantów, w tym Bobby (co mnie kompletnie zaskoczyło).
Trudno na szybko opisać wszystkie wrażenia po obejrzeniu tych pierwszych ośmiu odcinków III sezonu. Największy mindfuck pozostawia chyba ten najnowszy, czyli ósmy, w którym mamy do czynienia z bardzo długą (zajmującą prawie cały odcinek) retrospekcją. Na pierwszy rzut oka może się ona wydawać czystą abstrakcją, jednak jak się nad tym głębiej zastanowić, to to wszystko ma sens i wyjaśnienie jest stosunkowo proste. Oglądamy w tym odcinku genezę tych wszystkich zjawisk paranormalnych w Twin Peaks, narodziny zła (Boba) w wyniku wybuchu bomby atomowej. Olbrzym (znajdujący się w Białej Chacie?) wysyła na Ziemię reprezentację dobra, czyli Laurę Palmer. Dwójka młodych ludzi - tutaj teorii jest kilka. Być może to rodzice Lelanda, rodzice Coopera? A może dziewczyna, która połyka tego dziwnego robaka (czyżby był nim Bob?) to matka Laury - Sarah Palmer? Straszne postacie, stwory to jakieś demony, które mają za zadanie utorować Bobowi drogę na Ziemi. Nawiasem mówiąc, fajnie, że Bob wciąż jest w serialu obecny, mimo iż odtwórca tej roli - Frank Silva zmarł w latach 90.
Na koniec warto jeszcze napisać o występach zespołów muzycznych w III sezonie. To ciekawy zabieg, aby w prawie każdym odcinku się taki element pojawiał. Kilka z zaprezentowanych już utworów wpadło mi w ucho. Dobrze, ze ta zasada, aby taki występ kończył każdy odcinek została przełamana (w jednym odcinku występu chyba w ogóle nie było, a w tym najnowszym epizodzie pojawia się on w początkowej fazie). Te występy mogłyby też więcej wnosić do fabuły, bo jak na razie można powiedzieć, że to takie zapchajdziury, choć niewątpliwie tworzą klimat.
Muszę bardzo pochwalić aktorstwo Kyle'a MacLachlana. W pierwszych dwóch sezonach był bezbłędny, ale dopiero teraz może się naprawdę wykazać, grając dwie, a nawet trzy różne role! I w każdym z tych wcieleń wypada rewelacyjnie. Wątek dobrego Coopera uwięzionego w ciele Dougiego jest wprawdzie momentami trochę męczący (niektóre sceny z nim są zbyt długie), ale ma swój urok. Barw dodaje tu niewątpliwie Naomi Watts, która gra "twardą sztukę", czyli żonę Dougiego - Janey-E Jones.
Bardzo zainteresowały mnie też wątki młodego pokolenia, które reprezentują m.in. córka Shelly - Becky i jej mąż - Steven oraz Richard Horne (podejrzewam, że to może być syn Audrey, która niestety jeszcze się nie pojawiła). Scena z potrąceniem dziecka przez Richarda mocna.
Dobrze widzieć stare twarze i znane miejsca z pierwszych dwóch sezonów, choć oczywiście szkoda, że niewiele czasu antenowego one zajmują. Niektórych kompletnie nie poznałem (Sarah Palmer, Mike - kumpel Bobby'ego). Jerry Horne bardzo się zmienił. Shelly wciąż wygląda pięknie, Norma również nieźle się trzyma. Andy i Lucy - sceny z nimi w tym sezonie na razie niewiele wnosiły (poza sceną z Andy'm w lesie z genialną muzyką z pierwszych dwóch sezonów). Mam nadzieję, że to się zmieni. Bardzo żałuję, że w nowym sezonie nie pojawia się szeryf Harry Truman, który był jedną z moich ulubionych postaci w I i II sezonie. Zastępuje go jego brat - Frank (nowa postać), który póki co nawet przypadł mi do gustu. W ogóle w tym biurze szeryfa jest teraz sporo nowych policjantów, w tym Bobby (co mnie kompletnie zaskoczyło).
Trudno na szybko opisać wszystkie wrażenia po obejrzeniu tych pierwszych ośmiu odcinków III sezonu. Największy mindfuck pozostawia chyba ten najnowszy, czyli ósmy, w którym mamy do czynienia z bardzo długą (zajmującą prawie cały odcinek) retrospekcją. Na pierwszy rzut oka może się ona wydawać czystą abstrakcją, jednak jak się nad tym głębiej zastanowić, to to wszystko ma sens i wyjaśnienie jest stosunkowo proste. Oglądamy w tym odcinku genezę tych wszystkich zjawisk paranormalnych w Twin Peaks, narodziny zła (Boba) w wyniku wybuchu bomby atomowej. Olbrzym (znajdujący się w Białej Chacie?) wysyła na Ziemię reprezentację dobra, czyli Laurę Palmer. Dwójka młodych ludzi - tutaj teorii jest kilka. Być może to rodzice Lelanda, rodzice Coopera? A może dziewczyna, która połyka tego dziwnego robaka (czyżby był nim Bob?) to matka Laury - Sarah Palmer? Straszne postacie, stwory to jakieś demony, które mają za zadanie utorować Bobowi drogę na Ziemi. Nawiasem mówiąc, fajnie, że Bob wciąż jest w serialu obecny, mimo iż odtwórca tej roli - Frank Silva zmarł w latach 90.
Na koniec warto jeszcze napisać o występach zespołów muzycznych w III sezonie. To ciekawy zabieg, aby w prawie każdym odcinku się taki element pojawiał. Kilka z zaprezentowanych już utworów wpadło mi w ucho. Dobrze, ze ta zasada, aby taki występ kończył każdy odcinek została przełamana (w jednym odcinku występu chyba w ogóle nie było, a w tym najnowszym epizodzie pojawia się on w początkowej fazie). Te występy mogłyby też więcej wnosić do fabuły, bo jak na razie można powiedzieć, że to takie zapchajdziury, choć niewątpliwie tworzą klimat.
Aktualnie oglądam: B&B (MnS), Pierwsza miłość, Na dobre i na złe, Barwy szczęścia, Stulecie Winnych, Zadzwoń do Saula. 
- Adex-fan Brooke
- Posty: 18119
- Rejestracja: 2005-08-24, 15:51
- Lokalizacja: woj.dolnośląskie
- x 76
- Wiek: 41
Oceniam bardzo dobrze! Przez bite 18 godzin czułem, że obcuję z dziełem sztuki. Niesamowity klimat, którego próżno szukać w jakiejkolwiek innej produkcji. Oczywiście nie ogarnąłbym połowy fabuły, gdyby nie komentarze fanów z całego świata, książka Marka Frosta "Sekrety Twin Peaks" oraz filmiki recenzujące (głównie na profilu jakby niepaczeć - polecam). Nie żałuję, ani minuty 
Zgadzam się z mareczkiem. Do całej twórczości Lyncha należy podchodzić jak do sztuki a nie do zwyklego rozrywkowego serialu. Jeżeli ktoś nie załapie klimatu to chyba nie ma po co ogladać bo to coś całkiem innego i niespotykanego. Fajnie jakby zakończyli na 17 odc. ale to wtedy nie byłoby w stylu Lyncha bo zakończenie zbyt szczęśliwe:)
